Tym razem, zaczynamy łagodnie.

O czym tu pisać z końcem roku? Dzień coraz krótszy, a dzieje się tyle, że nie wiadomo do czego przysłowiowe pióro przyłożyć? Nie, nie będę pisał o polityce, bo nie lubię. Lubię natomiast słuchać Śniadania w Trójce w sobotę o 9.00. Zupełnie tak, jak w dzieciństwie lubiłem słuchać Matysiaków : znam bohaterów, poznaję ich po głosie, znam ich poglądy i temperamenty. Dlatego wiem, co powiedzą bez względu na temat odcinka.

Wiosna przyszła tego roku wyjątkowo wcześnie. W lutym stopniały ostatnie śniegi, w marcu zazieleniły się trawniki, a w kwietniu zakwitł bez. W maju nasza 364 WDH zorganizowała trzydniowy biwak harcerski nad Bugiem koło Kamieńczyka.

Mój Dobry Znajomy twierdzi, że w dzieciństwie był rudy i dość wątłej budowy ciała. Trudno w to dzisiaj uwierzyć, patrząc na jego zażywną figurę i bujną siwą czuprynę.

Mój dobry znajomy J. jest doktorem sztuk pięknych i marszandem. Studiował historię sztuki w Warszawie, potem  jako stypendysta  spędził wiele lat we Włoszech.

Dwaj polscy literaci Jerzy Andrzejewski i Czesław Miłosz, którzy nie tylko nie żyją ale coraz bardziej odchodzą w zapomnienie, opracowali przy kieliszku, jak to było niegdyś w zwyczaju, teorię ostatniej złotówki: kiedy masz w kieszeni ostatnią złotówkę (ale naprawdę ostatnią!) możesz odetchnąć z ulgą, bo właśnie wtedy wydarzy się coś, co wyciągnie cię z finansowej opresji. Użyteczność tej teorii miałem kilkakrotnie okazję sprawdzać na własnej skórze. Teoria ostatniej złotówki wychodzi jednak z użycia wraz z jej autorami. Dzisiaj miarą sukcesu i szczęścia nie jest ostatnia złotówka lecz pierwszy milion.

Byłem ostatnio u fryzjera. Siedząc na fotelu w stanie zawieszenia motorycznego, żeby nie zasnąć oddałem się rozmyślaniom. I przyszło mi do głowy, że strzyżenie jest jak marketing.

Nasze polskie media publiczne, w szczególności telewizja, od lat przypominają ladacznicę w podeszłym wieku i zużytej urodzie, która przechodzi z rąk do rąk przy każdej zmiany władzy. Sfatygowana i spustoszona po wielu przejściach, zdeformowana operacjami plastycznymi, poznaczona bliznami – po prostu brzydka. A jednak, mimo to – a może właśnie dlatego - nadal intrygująca, na swój sposób pociągająca, nadal cieszy się powodzeniem.

Brief for Poland: Większość ludzi zna to małe miasteczko najwyżej ze słyszenia. Oprócz  kilku  tysięcy mieszkańców, ich krewnych, znajomych i sąsiadów mało kto wie, gdzie ono leży.

Przebywając służbowo w krajach zamorskich zauważyłem ze zdziwieniem, że zrazu kojący i beztroski komfort anonimowości nader szybko ustępuje miejsca uczuciu niedosytu. Źródłem niepokoju okazuje się brak zjawisk, zachowań i opinii, z którymi mógłbym wdać się w polemikę. Bo albo wszystko mi się podoba, albo jest mi obojętne i nie budzi żadnych emocji. Zresztą nawet gdyby nie odpowiadało, to przecież nie moja sprawa, jestem tylko gościem.

Fitness wellness & spa: Na zebraniu szef zapowiedział, że wprowadza nowy produkt: tajski masaż. Zatrudnił mieszkająca w Polsce doświadczoną masażystkę tajską. Zrobi się reklamę w radiu i w kolorowych tygodnikach, wydrukuje się ulotki , które rozdawać będą na mieście atrakcyjne hostessy, w tym sama masażystka. Masaż będzie najpierw po promocyjnej cenie a potem się cenę podniesie.

Ostatnio działo się tak wiele, że nasi znajomi dopiero teraz zebrali się ponownie na podwieczorku w stałym gronie...

Fitness wellness & spa: Dwóch przyjaciół wybrało się w góry. Nocowali w namiocie. Rano budzi ich ryk niedźwiedzia. Zrywają się przerażeni. Jeden z nich zaczyna robić pompki i przysiady. Drugi, zdziwiony, pyta:
 - Co ty, z niedźwiedziem chcesz się ścigać?
 - Nie z niedźwiedziem. Z tobą.

Sezon teatralny w pełni. Uczestniczy w nim cała Polska: teatromani z Wrocławia przeżywają skandal obyczajowy w Teatrze Polskim, w Krakowie protestują przeciwko prowokacjom Jana Klaty w Teatrze Starym oraz przeciw nieprzyzwoitej inscenizacji "Neomonachomachii".

Fitness wellness & spa: Zgodzi się ze mną każdy, kto prowadził firmę, że ludźmi zarządza się równie trudno, jak finansami. A może nawet trudniej. Chociaż przecież, w gruncie rzeczy, ludzie są bardzo podobni do pieniędzy.

Mój Dobry Znajomy, człowiek dojrzały, doświadczony i mądry, którego opanowanie zawsze wzbudzało mój podziw i zazdrość, zwierzył mi się ostatnio, że pokłócił się z siostrą. Przedmiotem sporu nie były jednak sprawy rodzinne, lecz praworządność...

Dobre towarzystwo poznaje się po tym, że każde spotkanie sprawia przyjemność bez względu na częstotliwość, chociaż przyjemność bywa wprost proporcjonalna do częstotliwości.

Zaczęło się na tarasie, w promieniach październikowego słońca. Ledwo grzało a mimo to do czerwoności rozpaliło liście dzikiego wina. Zapowiadała się ożywiona dyskusja.

Mój Dobry Znajomy nabył w księgarni (na fakturę) dwie współczesne polskie powieści kryminalne, które z okazji świąt zamierzał sprezentować dwojgu swoich klientów.

Z niedowierzaniem przeczytałem ostatnio, że aż 19.2% dorosłych mieszkańców Warszawy zamierza spędzić lato w mieście „podnosząc swoje kwalifikacje poprzez samodzielną naukę”.

Odkąd z powodu remontu zamknęli most przestałem jeździć do miasta samochodem i przesiadłem się na szybką kolej miejską. Tym razem wracałem wcześniej, jeszcze przed godziną szczytu, więc znalazłem miejsce siedzące.

Kiedy go poznałem kilkanaście lat temu, wrócił właśnie z Chin z walizką pełną zapalniczek. Rok wcześniej przywiózł stamtąd kilkanaście kożuchów.

Czasem osoba publiczna okazuje się bardzo bliska dopiero kiedy odejdzie, kiedy puste po niej krzesło wywołuje nadspodziewanie głęboki smutek i żal.

Współpasażer w pierwszej klasie pociągu Pendolino z Warszawy do Gdańska – elegancki, pełen energii pan w podeszłym wieku – przekonywał mnie z zapałem przez całą drogę, dwie i pół godziny,

Piszę w sierpniu o tym, co będzie się działo we wrześniu, chociaż nie wiem, co będzie we wrześniu, bo to w dużym stopniu zależy od mediów. Wiem jednak, czego bym chciał.

Dość długo nie zaglądaliśmy na podwieczorek do naszych Dobrych Znajomych. Ciekawe, czy nadal spotykają się w tym samym składzie...

Moja Dobra Znajoma, która mieszka w podmiejskiej dzielnicy domków jednorodzinnych,  opowiadała mi ostatnio o  sklepach spożywczych w swojej okolicy: „Mamy trzy sklepy  spożywcze:

Kolejna znajoma mi osoba napisała książkę. Wszyscy dzisiaj piszą książki. Aktorzy, politycy, kucharze, alkoholicy, kierowcy, szpiedzy, pacjenci i lekarze, reklamiarze, prostytutki, policjanci i złodzieje, no i wreszcie także pisarze.

Na pomysł założenia chóru wpadła Żona Gospodarza. Podczas jednego z comiesięcznych podwieczorków zasugerowała, by z okazji zbliżających się jej urodzin goście, w ramach prezentu, odśpiewali Odę do radości.

Mój Przyjaciel Andrzej Z., który jest pustelnikiem świeckim – mieszka samotnie w górach i nie używa internetu, przyjaźni się tylko z tymi, z którymi mógłby walczyć pod Monte Casino.

To nie sen ani nie czeski film. To nasza, polska jawa: urząd miejski podaje obywatela do sądu za publikację treści snu, w którym obywatel dekapituje prezydenta miasta.

Wzięliśmy ze schroniska szczeniaka. Drobna, brązowa suczka - gładkowłosa, długonoga, skoczna, w białych krótkich skarpetkach typu stopki.

Dyktat szybkich i krótkich doznań sprawia, że nie ma czasu na refleksję ani, tym bardziej,  dokładność czy  weryfikację.

Nastały czasy płytkiej formy i miałkiej treści. Ze wstydem przyznaję, że zdarza mi się czasem do tego przyłożyć.

Jakiś czas temu odwiedzałem znajomych w Colorado Springs. Był koniec lata. Z nieba lał się duszny żar. Pamiętam głębokie rozczarowanie, jakiego doznałem na widok centrum miasta: nijakie, nudne, prowincjonalne miasteczko.

Powie ktoś, że to życzenia nie do spełnienia, marzenia ściętej głowy. Może to racja. Ale kiedy najlepiej marzyć, jeśli nie na początku roku?

Pewien przedsiębiorca z  Colorado, ojciec dorastających nastolatków, zwrócił się do redakcji lokalnego dziennika z prośbą o ponowną publikację wypowiedzi, którą przeczytał przed laty jako nastolatek i która wywarła na nim niezapomniane wrażenie.

Marek przysłał mi  smsa z przypomnieniem, że zbliża się termin dorocznego spotkania dla uczczenia pamięci naszego Kapitana, z którym kiedyś ak zawzięcie żeglowaliśmy po morzach i oceanach.

Miesięcznik nie sprzyja okolicznościom cyklicznym, które trwają nie więcej niż jeden dzień. Dlatego zawsze spóźniam się z okolicznościowym felietonem z okazji Dnia Zmarłych, jak wolą jedni, czy Zaduszek lub Wszystkich Świętych, jak wolą drudzy.

Był już latawiec, żubr, bocian i ludowe wycinanki. Tym razem, czerwona tasiemka. Uważny (jak ja!) obserwator zauważy, że tasiemkę na białym tle wpisano w kontury Polski.

Andrzej Poniedzielski słusznie kiedyś zauważył, że gdyby dzisiaj ktoś wymyślił koło, to bez reklamy mógłby je sobie najwyżej po podwórku poturlać. 

- Nawiasem mówiąc  – zagaił Gospodarz w ulubiony sposób   i powiódł spojrzeniem po zebranych –  badania wskazują, że grozi nam rewolucja.

Moja ulubiona scena w powieści Ambasador Nadzwyczajny (1956) pióra brytyjskiego noblisty Williama Goldinga (tego od  Władcy much, nie mylić z Władcą móch):

Tym razem, znowu z cyklu porównań: miejsca są jak ludzie.

KRAINA BUGU: Goście – dwaj biznesmeni z Warszawy oraz ich żony – siedzieli w jadalni. Przed chwilą skończono obfitą kolację. Na stole zostało wino i sery. Gospodarz dorzucił do kominka kilka dębowych polan.

Cieszę się zawsze, kiedy trafię w mediach na artykuł o etyce  w biznesie. Nawet w sezonie ogórkowym. Zwłaszcza, kiedy powszechnie uznawany autorytet, na przykład Profesor Blikle, udowadnia, że etyka w biznesie się opłaca.

Złożyłem jakiś czas temu w telewizji publicznej propozycję scenariusza programu na temat  nowych polskich marek. Były to czasy nie tak dawne, kiedy zamiast bezosobowego Systemu Rejestracji i Oceny Propozycji Audycji Telewizyjnych (ROPAT)

Jak powszechnie wiadomo, większość   zjawisk, które nas otaczają wygląda w rzeczywistości inaczej niż nam się wydaje. Wystarczy, na przykład, skonfrontować z opinią publiczną własne wyobrażenie o sobie samym.

Działo się to jakiś czas temu na greckiej wyspie Rodos. Jeden z dzienników ogólnopolskich i ogólnopolska rozgłośnia radiowa zaprosiły przedstawicieli 100 największych reklamodawców

Kolega maj: znów księżniczka Anna spadła z konia, znów zakwitły białe bzy, przyleciała pszczółka Maja, rozpoczęły się nabożeństwa majowe, zewsząd rozbrzmiewają mądrości ludowe:

Wszyscy się spieszą. Na tramwaj, metro, pociąg, samolot. Do pracy, do przedszkola, szkoły, na studia i do urzędu. Na zebranie, spotkanie, egzamin. Na urlop i z urlopu, do sklepu i do domu, do kina, na koncert, a czasem do teatru.