Mój Dobry Znajomy nabył w księgarni (na fakturę) dwie współczesne polskie powieści kryminalne, które z okazji świąt zamierzał sprezentować dwojgu swoich klientów. Miał kupić dwa różne tytuły ale przy pakowaniu prezentów okazało się, że ma dwie takie same książki. Ponieważ klienci zbyt dobrze się znali, zmienił zamiar i jedną z książek podarował żonie, a drugą, powiedzmy, że siostrze. Tak się złożyło, że żona i „powiedzmy, że siostra” nie znały się ze sobą.


Kilkanaście dni po świętach Znajomy przebywał w delegacji w innym mieście, gdzie o piątej rano zadzwoniła do niego siostra, wykrzykując z wściekłością: - Słuchaj, doskonała książka. Nie mogę się oderwać. Czytam w ciągu dnia, po nocach, budzę się skoro świt, żeby czytać. Właśnie się zbudziłam, czytam, i nagle widzę, że coś się nie zgadza. Na stronie 238 bohater słyszy kroki na korytarzu, a na następnej już jest gdzie indziej, w innym hotelu, w innym mieście. Patrzę, a to strona 268. Brakuje 30 kolejnych stron. Pomyślałam, że może tylko źle skleili. Szukałam, sprawdzałam - nic z tego. Nie znalazłam. Po prostu, w tej książce brakuje 30 stron. A dzieje się tyle, że nie wytrzymam. Nie mogę się doczekać aż otworzą księgarnie, a tu dopiero piąta.

Przeprosił, choć to przecież nie jego wina. Próbował ją uspokoić ale bez powodzenia. Po południu zadzwoniła żona. Czytała wczoraj do późnej nocy, zbudziła się rano i znowu czytała, doszła do strony 238, a tu brakuje 30 stron. W drodze do pracy wstąpiła do księgarni, żeby wymienić egzemplarz, ale nie wymienili, bo przecież nie miała ani paragonu ani faktury, więc musiała kupić nową książkę. Powiedzieli, żę z paragonem może dokonać zwrotu w każdej księgarni.

W ten sposób Znajomy znalazł się ,w pewnym sensie, w posiadaniu czterech egzemplarzy jednej powieści. Minął tydzień z okładem nim zmobilizował się, by wymienić wybrakowane w najbliższej księgarni sieci. Raczej nie liczył na miłą atmosferę. I nie mylił się. Wbrew informacji, jaką uzyskał od żony, aż dwaj obsługujący go ekspedienci w średnim wieku z ulgą oświadczyli, że nie mogą wymienić książek, gdyż nie kupił ich w tej księgarni, więc nie ma ich w ewidencji. Należy udać się do placówki, w której dokonano zakupu. Trochę go to zirytowało, więc kiedy już wiedział, że nic nie wskóra, zwrócił się do ekspedienta głosem celowo podniesionym tak, by słyszeli go klienci stojący za nim w kolejce: - A może tak ”przepraszam”?

 - Za co? - oburzył się mężczyzna.
 - Za wybrakowany towar i za kłopot, bo się trochę nachodziłem.
 - To nie ja sprzedałem panu ten towar.
 - Pan nie ale firma, którą pan reprezentuje.
 - Ja reprezentuję siebie.

Tego mu tylko było trzeba: - To znaczy, że pan tu nie pracuje z własnej woli, że pan jest na zesłaniu, tak? W takim razie należy się panu szczególne współczucie. Proszę śledzić prasę, bo musze koniecznie opisać pana wyjątkowo trudną sytuację.

- No dobrze, to przepraszam.
- Bez przekonania ale od razu mi lepiej.

Znowu minęło kilka dni nim Znajomy zebrał się i ruszył do księgarni, gdzie nabył przed świętami nieszczęsne książki. Zreferował sprawę jednej panience, która przywołała kolegę. Ten wziął fakturę i przystąpił do wykonywania czynności służbowych. Po chwili kwota zwrotu wylądowała na właściwym koncie, – To wszytko – powiedział.- Jak to wszystko? - oburzył się Znajomy. – A może tak „przepraszam”?

- Za co? Że chce pan wymienić zakupiony towar? Proszę bardzo. U nas można wymieniać bez podania przyczyn.
- Acha, nie wiedziałem – przyznał Znajomy.
- No właśnie. A może tak „przepraszam”?

Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg