- Nawiasem mówiąc  – zagaił Gospodarz w ulubiony sposób   i powiódł spojrzeniem po zebranych –  badania wskazują, że grozi nam rewolucja.
- Jaka znowu rewolucja? – zaprotestowała pani Maria.  – Widział pan  jak grzecznie demonstrowali w  Warszawie? To nie jest pokolenie zdesperowanych rewolucjonistów. To zrezygnowani  nieudacznicy w średnim wieku.
- Oni się przystosowali  – zgodził się  Gospodarz.  -   W imię pewnych wartości. Ale ich dorastające dzieci i młodsi bracia już nie zechcą. Bo nie mają do czego.   
- Wasze pokolenie zmęczyło się ideologią, a moje zostało z pustymi rękami – rzucił gorzko  Student.
- Rewolucja – włączył się Mecenas – jako gwałtowna zmiana systemu wymaga ideologii opartej na nowym, i zdaniem rewolucjonistów, lepszym systemie wartości. Tymczasem pokolenie, o którym mowa, ani nie ma ideologii ani nie uznaje żadnych wartości.
- To mylące pozory – zauważył Student.
-  Były narzeczony córki moich znajomych zażyczył sobie od nich zwrotu kasy za buty, które kupił dziewczynie  w prezencie. Honor na poziomie mniej niż zero –  wtrąciła z oburzeniem  pani Maria.    
- No właśnie – ucieszył się Gospodarz. -  Ale rozwój społeczny nie uznaje pustki. Erozja uznawanych wartości nigdy nie oznacza zaniku wartości w ogóle lecz  ich wymianę.
- Trzeba mieć na co wymieniać  – stwierdziła pani Maria.
-  Kryteria doboru nowych wartości nie różnią się aż tak bardzo od starych – ciągnął Gospodarz . – Dzisiaj nawet gwałtowne przemiany owocują stopniowo i ewolucyjnie.  I rzadko prowadzą od razu od złego do  dobrego. Komunizm doprowadził do socjalizmu, realny socjalizm do socjalizmu z ludzką twarzą, od Solidarności do Magdalenki.  Okazuje się, że wartości są te same, choć zamieniły się  miejscami.  Miejsce honoru zajął pragmatyzm. Miejsce patriotyzmu, fanatyczna miłość do lokalnego klubu sportowego. A miejsce egalitaryzmu egoizm, pragnienie zaspokojenia potrzeb własnych.
- Tak czy owak, płomień rewolucji wybucha od iskry  – zapalił się Student. -  Paliwem jest rosnące niezadowolenie, a iskrą wściekłość. A wściekłości u nas jak kot napłakał. Tylko lenistwo i wygodnictwo  – zauważyła pani Maria.
- Wściekłość na co? – zainteresował się Mecenas.
- Na przykład na to – mówił Student -  że nie ma pracy, że – jak Pisza w gazecie - deweloper zabiera szkole boisko, żeby zbudować apartamenty, a urzędnicy są bezsilni,  że  bank kupuje kamienice z lokatorami  a potem podrzuca im szczury, wierci dziury w ścianach i  zalewa mieszkania fekaliami. Wobec świętego prawa własności wszyscy są bezradni: rząd, urzędnicy, prawo i  policja.


- Szkoda, że ludzie nie mają pracy, a ich dzieciaki ani boiska ani na bilet miesięczny do szkoły  –  stwierdziła sucho pani Maria. -  Ale co robią ich rodzice?  Siedzą bezczynnie na bezrobociu za nasze pieniądze.    
- Zamiast budować tanie mieszkania i akademiki, dofinansowywać bilety samorząd remontuje rynek, buduje fontannę, dwupasmówkę –  Student znowu zacytował wypowiedź   Karola Modzelewskiego w Gazecie wyborczej. -  Bo to lepiej widać. Bogaci się cieszą i nadal bogacą, a biedni biednieją.
- Ale jakoś nikt nie protestuje -  powiedziała pani Maria. – Bo w końcu o to przecież walczyliśmy. Taki jest ten kapitalizm: wygrywa silniejszy, przegrywa słabszy.
- Wicher słabe drzewa łamie, hej – zanucił Student.  
- Społeczeństwo najpierw znosi to w pokorze. Potem organizuje grzeczny marsz pod łagodnym hasłem ‘Dość lekceważenia społeczeństwa’. Ale kolejny marsz, następne pokolenie z wykształceniem ale bez pracy  nie będzie już takie grzeczne – ostrzegł Gospodarz.  
-  I co  wtedy ?– zaniepokoił się  Mecenas.
-  Będzie się działo – powtórzył Student za Karolem Modzelewskim.
-  Czyli znowu burzenie Bastylii? – upewnił się Mecenas.  
-  Tak – potwierdził  Gospodarz.  - Bo rewolucja francuska była tak decydującym wydarzeniem w historii emancypacji ludzkości, że należy ją co jakiś czas powtarzać. Imannuel Kant.



*Felieton inspirowany rozmową Grzegorza Sroczyńskiego z Profesorem Karolem Modzelewskim  w GW z 14-15 września 2013.

Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg