Mój Dobry Znajomy twierdzi, że w dzieciństwie był rudy i dość wątłej budowy ciała. Trudno w to dzisiaj uwierzyć, patrząc na jego zażywną figurę i bujną siwą czuprynę.

- Kiedy wracałem ze szkoły – wspomina – Janusz, o kilka lat starszy brat kolegi z klasy, lubił stawać na środku jezdni i wrzeszczeć na całe gardło: Zadzerwiałyyyyy! Do lubileraaaa! Okrzyk odbijał się echem od bloków po obu stronach ulicy i do dziś śni mi się po nocach.

W tamtych czasach rudy nie miał lekko. Na jego widok rówieśnicy wołali „Rudy wlazł do budy, buda trzeszczy, rudy wrzeszczy” albo „Każdy rudy to fałszywy”. W najlepszym przypadku przyklepywali na szczęście. Każdy rudy miał więc do wyboru: zostać ofiarą lub wykazać odwagę, odporność, niezłomność i umieć się bić, żeby zachować własną godność i uznanie w oczach rówieśników. Niezależna ruda dusza wymagała więc nie lada hartu.

Dzieci nie zwracają uwagi na odmienność kiedy znajdą się z nią sam na sam. Natomiast w grupie zazwyczaj jej nie tolerują, bo wzbudza jednocześnie pokusę wykluczenia „innego” oraz lęk przed byciem odrzuconym z powodu odmienności. Dlatego wśród rówieśników czują się bezpieczniej jeśli wszyscy wyglądają tak samo. Podobnie zachowują się prymitywne plemiona: ostracyzują lub prześladują odmieńców, ponieważ czują z ich strony zagrożenie. Przedstawicieli plemion germańskich nazwano u nas „niemcami” bo nie mówili po naszemu. To naturalna atawistyczna reakcja z której wyrasta się w miarę dojrzewania społecznego. Albo nie.

Nasze dzieci nie wytykają już dzisiaj palcami rówieśników o odmiennym kolorze włosów czy skóry jeśli nie nauczą ich tego dorośli. Za to wielu dorosłych nadal nie ufa obcym. Czują niechęć do Azjatów i Afrykanów, do uchodźców, imigrantów, innowierców - od Żydów po muzułmanów – oraz do osób o odmiennych orientacjach seksualnych. Nie lubią ich, boją się, posądzają o terroryzm lub rozsiewanie zarazków czy nawet nimi gardzą. Odgradzają się od nich murem albo drutem kolczastym obrzydzenia i nienawiści.

Za murem, wśród swoich, jest im raźniej i bezpieczniej. Wśród swoich czują się doceniani, mocni, ważni i lepsi od innych. Dlatego nie chcą się otwierać, wychodzić naprzeciw przybyszom ani zmieniać się pod ich wpływem. Nie zamierzają bratać się z innymi. Bywa, że niektórzy nie uczą się nawet języków obcych i nie podróżują za granicę. Wiedzą swoje. Nie przyglądają się innym, nie biorą z nich przykładu, nie dają się inspirować. Nie rozwijają się. Wolą zamknąć się i zasklepić wśród zadowolonych z siebie swojaków jak żaba w błocie. Tu nie trzeba się sprawdzać ani porównywać. Tu panuje moda na naturalność i luz. Nie wstyd nie wiedzieć więc nie ma potrzeby się uczyć. Nie dba się o delikatność, wrażliwość, kulturę czy klasę, bo są to oznaki słabości. Nie ma miejsca ani miłosierdzia dla obcych wędrowców w potrzebie, bo obcy niosą zagrożenie dla swoich. W imię wszechogarniającej ideologii swojskości panuje za to powszechne przyzwolenie na wulgarność, brutalność i bezwzględność. Prostactwo, ignorancja i dyletanctwo uchodzą za szczerość, bezprawie za demokrację, nepotyzm i homofobia za umiłowanie wartości rodzinnych, lizustostwo i donosicielstwo za wierność i lojalność, a demagogia, cwaniactwo i obłuda za spryt. Kto tych norm nie uznaje, ten, nawet jeśli jest stąd, staje się tak samo obcy i wrogi, jak obcy zza muru. I zasługuje na odrzucenie, napiętnowanie, odsądzenie od czci i wiary. Każdy, kto pokornie i bez szemrania przyjmuje polactwo-swojactwo i uznaje za swoje zostaje wessany przez grupę i może bezpiecznie zniknąć w tłumie wraz ze swoją podmiotowością, niezależnością, odwagą i godnością. Nawet rudy.

Tymczasem wędrówki ludów i wymiana genów leżą u podstaw rozwoju cywilizacji. Historia dowodzi, że kultura, która zamiast z wdzięcznością przyjmować świeżą krew z zewnątrz i wzmacniać genom izoluje się od świata i odcina od obcych wpływów wcześniej czy później więdnie, usycha i znika. Czyżbyśmy zatem zatoczyli koło i wracali do punktu wyjścia? Jeśli tak, to należy martwić się, wstydzić, oponować i nie odpuszczać. Bo, jak powiada Mój Dobry Znajomy, każdy rudy, jeśli wytrwa, w końcu siwieje lub łysieje. Ale rudym w duszy pozostaje się na zawsze.