Wszystkie media je dostały. Ale tylko Superexpress opublikował na czołówce zdjęcie en face zastrzelonego w Iraku dziennikarza TVP Waldemara Milewicza. Większość przedstawicieli mediów i wielu czytelników wyraziło głębokie oburzenie i napiętnowało publikację zdjęcia jako nieetyczną. W wieczornych Wiadomościach TVP nadano krytyczną wypowiedź redaktora naczelnego dziennika Fakt na temat zachowania konkurenta. Rada Etyki Mediów wydała oświadczenie potępiające Superexpress za te publikację. Redaktor naczelny Superexpressu zażądał od Wiadomości możliwości złożenia oświadczenia na żywo. TVP zareagowałą emocjonalnie: Ziomecki możliwości wypowiedzi w studio nie otrzymał. Z opublikowanego gdzie indziej oświadczenia wynika, iż zdjęcie zamieścił w przekonaniu, że taki jest jego dziennikarskie obowiązek. Poza tym, publikuje się przecież fotografie ofiar wypadków i zamachów terrorystycznych, więc dlaczego nie dziennikarza? No właśnie: w Rzeczpospolitej pojawiło się zdjęcie, na którym ofiary zamachu nie są rozpoznawalne, gdzie indziej zdjęcie z Milewiczem na drugiej stronie, Najsztub z Przekroju i Wróblewski z Newsweek’a jeszcze nie wiedzą, co zamieszczą. Ale jak ich znamy, to z drastycznością ani z rozpoznawalnością nie powinni mieć problemu: zdarza im się publikować ofiary anonimowe lub terrorystów. I robią to w pełnym poczuciu słuszności, a nawet misji.
W ferworze dyskusji, wśród zarzutów i oświadczeń mniej miejsca zostało na refleksję nad śmiercią dziennikarzy, cywilów i żołnierzy na wojnie. Mniej miejsca na refleksję nad sensem wojny, tej wojny w szczególności. Może słusznie. Ale może nie tak chciałyby ofiary tego zamachu? Tego się już nie dowiemy.
Tak czy owak, śmierć to w naszej kulturze obyczajowe sacrum. Jest najbardziej osobistym i najbardziej intymnym ostatecznym doświadczeniem zmarłych i ich bliskich. Większość z nas deklaruje, że po śmierci wolałaby nie być wystawiona na widok publiczny. (Akurat Ziomecki nie ma z tym problemu, ale to jego prywatna sprawa.) Kultura łacińska w obliczu śmierci nakazuje najdalej idącą dyskrecję. Zakrywamy twarze zmarłym, by nie ulegać pokusie bezkarnego zaglądania im w oczy. Ciekawość, która skłania do oglądania zwłok, okaleczonych i zmasakrowanych ciał uznajemy za pobudkę niską i naganną. Bez względu na to czy śmierć dotyczy anonimowego dziecka czy osoby publicznej. A nawet zbrodniarza. Publiczne egzekucje mamy już raczej za sobą. Nawet w łatwej kulturze obrazkowej istnieją lepsze, bardziej godne i cywilizowane sposoby wywoływania współczucia.
Weekend’owe wydanie Superexpressu zeszło w mgnieniu oka. Strona internetowa się zablokowała. Chociaż Superexpress zapewne stracił sympatię wielu, którzy mu w rywalizacji z Faktem kibicowali, to ludzi, którzy ulegają niskim pobudkom jest więcej. I nie są to czytelnicy lojalni. Następnym razem przyciągnie ich być może pierwsza strona bulwarówki, która przedrukuje z francuskiego magazynu zdjęcie Księżnej
Diany umierającej w rozbitym samochodzie.
Ale grzech populistycznego pochlebstwa nie polega tylko na nadużyciu tragicznej śmierci znanego dziennikarza lub księżniczki. Każda śmierć jest tragedią. Każde wykorzystanie prawdziwej ludzkiej tragedii do komercyjnych celów marketingowych jest nadużyciem godnym surowego potępienia. Każdy, kto oglądał wstrząsającą relację z egzekucji małżeństwa Ceausescu ten do końca życia nie pozbędzie się uczucia wstydu wywołanego uczestnictwem w tym barbarzyńskim linczu. Nawet upokarzające badanie Husaina po ujęciu go przez Amerykanów wywoływało przykre zażenowanie. Mimo, że w obu tych przypadkach wymierzano przecież karę w pełni zasłużoną, każdy porządny człowiek czuje, że wolałby zamknąć oczy. A zdjęcie martwego terrorysty na inwalidzkim wózku z rozbryzganym mózgiem? Gdzie leży granica rzetelnej informacji i epatowania okrucieństwem, które pod pozorem bezstronnej informacji schlebia niskim instynktom i podłym gustom dla celów komercyjnych? Gdzie kończy się prostacka rozrywka a zaczyna nieetyczne rozbudzanie zainteresowania szyderstwem, ekshibicjonizmem, upokorzeniem psychicznym i werbalnym? Smrodek populistyczny zagościł także ostatnio na ekskluzywnej niegdyś antenie MTV: stacja zaprasza na antenę Leppera. Nie w roli polityka lecz w roli idola.
Jeśli marketing to wojna, wówczas alternatywa ‘kształtować lub schlebiać’ ma w marketingu medialnym nie mniejsze znaczenie niż w polityce. Nie chodzi tu jednak o żadną komercyjną alternatywę strategiczną lecz o dylemat etyczny. Rejestrując i komentując wydarzenia, ujawniając afery, piętnując korupcję media nie tylko zaspokajają naszą ciekawość świata. Korzystają także, i to nader skwapliwie, ze swojego słusznego prawa do wyrażania i kształtowania opinii publicznej. Sposób w jaki to czynią, zwłaszcza sposób, w jaki informują o zbrodni, cierpieniu i śmierci buduje społeczną wrażliwość i decyduje o stosunku do norm współżycia społecznego. Stąd wynika szczególna odpowiedzialność publiczna wydawców. Odpowiedzialność znacznie większa niż, powiedzmy, odpowiedzialność szewców ( z całym szacunkiem dla szewców). Tymczasem łatwiej dziś o powszechnie uznane autorytety wśród szewców niż wśród wydawców.
Media powinny pamiętać o tym, że nikomu nie zagląda się w oczy po śmierci.
Nie tylko wtedy, kiedy ginie tragicznie ich kolega.