To było jeszcze na starym mieszkaniu przy Nowotki, dawniej Nalewki,  nad Barem Gdańskim. Mógł mieć  wtedy jakieś osiem, dziewięć lat. Nowe bloki wzniesiono z cegieł odzyskanych z ruin getta. Włóczyli się z kolegami wśród tych ruin po lekcjach, zwłaszcza pod Pomnikiem Bohaterów Getta, bo za głośny okrzyk „czułingamplis” - w czym był dobry, bo uczył się angielskiego - dostawało się od zagranicznych turystów gumę do żucia. Naprzeciw pomnika, tam gdzie dziś stoi Muzeum Żydów Polskich,  stał okaleczony fronton dawnych Koszar Wołyńskich. Od tyłu przylegało do koszar więzienie Gęsiówka.

 Zwieńczona blankami, z okratowanymi  oknami, przypominała  średniowieczną twierdzę i silnie pobudzała chłopięcą wyobraźnię. A za murem, wiadomo: złodzieje, bandyci, mordercy i zdrajcy narodu. Toteż ilekroć zapuszczał się w tamte rejony, zawsze towarzyszył mu dreszcz emocji.Tym bardziej, że nieopodal, na Marchlewskiego, dziś Jana Pawła, zaczynała się dzielnica Wola, gdzie chłopak z Muranowa mógł dostać w ryja od chłopaków z Woli. ​

            W to upalne popołudnie szedł więc nieco spięty wzdłuż otynkowanej na żółto ściany więzienia. 

            Nagle gdzieś z góry usłyszał: 

            - Te, mały!

            Drgnął. Ale szedł dalej. Może to nie do niego. 

            - Mały, stój! - zawołał ochrypły, męski głos. Chłopiec rozejrzał się wokół niepewnie.  W pobliżu nie dostrzegł nikogo. Czyli jednak wołano do niego. Przystanął, odwrócił głowę i spojrzał w górę.  Z okratowanego okna na piętrze wysuwała się ręka  z kopertą w dłoni.   

            - Wrzuć to do skrzynki, słyszysz?

                     Niebieska koperta spłynęła na dół jak jesienny liść i wylądowała na trotuarze. Chłopiec upewnił się, że ulica jest nadal bezludna. Powoli podszedł  do koperty. Wiedział, że nie powinien, ale  kusiło go, żeby ją podnieść. W końcu zdecydownym, szybkim ruchem podniósł ją z ziemi. Przeczytał adres wykaligrafowany kopiowym ołówkiem: „Bar nad Bugiem”. Niżej widniała nazwa jakiejś miejscowości. 

                    „List do baru?”, zdziwił się w duchu. „Kto pisze listy do baru?”  

                     - No dawaj, mały, leć do skrzynki! - rozległo się niecierpliwe, ostre ponaglenie.

            Podniósł wzrok ale okno było puste. Wsunął kopertę do kieszeni i ruszył biegiem do najbliższego skrzyżowania. Czuł, że list parzy go, jak rozpalone żelazo. Dopadł do skrzynki pocztowej, wyszarpnął  kopertę z kieszeni i wrzucił do skrzynki....Chociaż nie! Chciał wrzucić, ale się zawahał. No bo jak to? Ma spełnić żądanie przestępcy? A jeśli list zawiera miejsce ukrycia  zrabowanego lupu? Nadawca musi być w zmowie z właścicielem tego baru nad Bugiem. Zresztą kto wie,  może list napisał ktoś niesłusznie skazany? Jakiś bojownik słusznej sprawy? Wprawdzie nie wypada czytać cudzych listów, ale to trzeba  koniecznie zbadać. Już zabierał się do rozerwania koperty ale znów się rozmyślił. No dobrze, ale co dalej? Komuś trzeba powiedzieć. Raczej nie rodzicom. Chłopakom? Tak, chłopakom! Opowie im jutro z samego rana. Razem otworzą kopertę i wspólnie postanowią, co robić dalej. Po raz kolejny sprawdził, czy nikt go nie obserwuje. Przechodnie mijali go szybkim krokiem, pogrążeni we własnych myślach. Wepchnął kopertę z powrotem do kieszeni i popędził do domu. Okrężną drogą, żeby nie pod oknem więzienia.  

                     W mieszkaniu wpadł prosto do łazienki, wsunął się za wannę i  włożył kopertę do tajnej skrytki za obruszoną cegłą,  gdzie trzymał najcenniejsze skarby. Nie czekał aż się całkiem ściemni tylko od razu poszedł spać, żeby szybciej było jutro. 

                     Nazajutrz z samego rana radio podało, że umarł premier Bolesław Bierut. Wybuchło ogromne  zamieszanie. Zamiast lekcji przemawiał dyrektor. Niektóre nauczycielki płakały.  Ojciec dostał awans i w ciągu kilku dni cała rodzina przeprowadziła się do nowego, większego mieszkania. Słowem, działo się tyle, że kiedy wreszcie przypomniał sobie  o niebieskiej kopercie, było już za późno. 

                        Nie wykluczone więc, że wiadomość przeznaczona dla Baru nad Bugiem nadal spoczywa w skrytce za wanną na Andersa, dawniej Nowotki, nad Barem Gdańskim