Do klasy II a, do której chodzi Helenka, lat 8, przyszło dwóch nowych uczniów: Aleks i Dmytro. Pani powiedziała, że przyjechali z Kijowa, stolicy Ukrainy, bo tam jest wojna. Helenka widziała wojnę w telewizji. Wie, że na Ukrainę napadła Rosja, bo chce się tam rządzić.
Rosyjskie wojsko pali i burzy domy, strzela do ludzi. Dom, w którym mieszkali Alex i Dmytro zawalił się podczas bombardowania. Chłopcy i ich mamy uciekli do Polski, bo w Polsce jest bezpiecznie. Ale Ukraina nie chce się poddać. Dlatego Tatusiowie chłopców zostali w Kijowie i walczą z Rosjanami.
Aleks jest drobny, smutny, mało mówi. Ma długie, ciemne włosy i duże, mokre oczy. Dmytro ma jasne włosy, jest wysoki, spokojny i czasem się uśmiecha. Chłopcy rozmawiają ze sobą po ukraińsku, ale dużo rozumieją po polsku. Uczą się polskiego z panią, która umie mówić po ukraińsku. Helence jest ich żal, że nie mają domu. Chciałaby, żeby mieszkali u niej. Zaczęła się nawet uczyć ukraińskiego. Już wie, że „kot”, to po ukraińsku „kit”, „diwan” to „kanapa”, „kolega” to „drug”, a „kupa”, to wcale nie „kupa”, tylko „dużo”.
Kilka dni temu, kiedy babcia odbierała ją ze szkoły, Helenka powiedziała, że chce kupić swoim ukraińskim kolegom jakieś prezenty.
- To bardzo ładnie – pochwaliła babcia. - A dlaczego chcesz im dać prezenty?
- Bo słyszałam na przerwie, jak ta pani, która ich uczy polskiego, powiedziała Dmytrowi, żeby pocieszył Aleksa, bo jego tata został zabity na wojnie.
Babcia zamarła.
- Jak to? Powiedziała Dmytrowi, że tata Aleksa zginął na wojnie? A Aleksowi?Co powiedziała Aleksowi?
- Nic. Dmytro mu powiedział. I potem Aleks długo płakał. Dlatego chcę mu dać prezent na pocieszenie. I Dmytrowi też, żeby mu nie było przykro, że nic nie dostał, bo jego tata nie został zabity.
Babcia chciała coś powiedzieć, ale ugryzła się w język. Przytuliła wnuczkę bez słowa, kryjąc wzruszenie. Poszły do sklepu z zabawkami, gdzie Helenka wybrała dwa zestawy lego.
- Czy wychowawczyni rozmawiała z wami na ten temat? – zapytała babcia.
- Nie, nie rozmawiała.
- A inne dzieci? Czy też słyszały tę rozmowę?
- Nie. Tylko ja słyszałam, bo byłam blisko. I powiedziałam Wioli, która siedzi ze mną w ławce. A potem obie się popłakałyśmy. Ale nikt tego nie widział.
Tym razem babci nie udało się ukryć łez. Wieczorem opowiedziała o wszystkim mamie Helenki. Mama była wstrząśnięta. Zadzwoniła do mamy Wioli i obie postanowiły natychmiast skontaktować się z wychowawczynią. Po pierwsze, co to za pomysł, żeby informować o śmierci rodzica nie to dziecko, które go straciło, lecz przyjaciela tego dziecka? Po drugie, jak można robić to w obecności innych dzieci? A po trzecie, w takiej sytuacji konieczne jest odpowiednie przygotowanie pozostałych dzieci do tej tragicznej wiadomości. Należałoby również poinformować rodziców wszystkich uczniów, żeby wiedzieli, na jaką traumę narażone są dzieci i poradzić, jak ją łagodzić.
Okazało się jednak, że wychowawczyni nic nie wie o śmierci ojca Aleksa. Obiecała, że następnego dnia porozumie się z koleżanką i sprawę wyjaśni. Nazajutrz rano mama Helenki dowiedziała się, że według nauczycielki, która opiekuje się chłopcami, opisane przez Helenkę zdarzenie nie miało miejsca. Rozmawiała wprawdzie z nimi podczas przerwy, ale jedynie po to, by uzgodnić termin kolejnej lekcji polskiego.
Pytana, co tak naprawdę wydarzyło się podczas przerwy poprzedniego dnia, Helenka stanowczo podtrzymuje swoją relację.
Dmytro i Aleks, razem z całą klasą, zbudowali z klocków dom podobny do ich zburzonego domu w Kijowie.