Kto z nas nie miał kiedyś ochoty, żeby znaleźć się po tej drugiej stronie?
Choćby na chwilę, na próbę, zobaczyć, jak to jest. Albo pokazać, jak być powinno. Mężczyzna – żeby być kobietą. Policjant – złodziejem, account – kreatywem, kreatyw – o, zgrozo! – klientem. I vice versa.
Niektórym się nawet udaje. Choć z różnym skutkiem. Bo potomni częściej wypominają neofitom błędy niż pamiętają zasługi.
Na przykład, w polityce. Król Maciuś wprawdzie zrealizował marzenie wszystkich dzieci ale skompromitował ideę paidokracji. Rewolucjoniści francuscy obiecali demokrację, a wprowadzili gilotynę. W późnych latach osiemdziesiątych XX wieku na krótko przed upadkiem komuny ówczesny redaktor naczelny tygodnika Polityka Mieczysław Rakowski, wybitny dziennikarz o bardzo postępowych, jak na tamte czasy, poglądach, został pierwszym sekretarzem PZPR. Potępiano go za dziennikarską zdradę i dlatego mało kto pamięta, że wprowadził pierwszą w powojennej Polsce ustawę o działalności gospodarczej ( zwanej ustawą Wilczka, ministra gospodarki), która dała początek nowożytnemu polskiemu kapitalizmowi.
Zbigniew Religa, wybitny autorytet w dziedzinie kardiologii, od dawna garnął się do polityki. Chciał być kiedyś Prezydentem, w końcu został ministrem zdrowia. Podjął wyzwanie niezwykle trudne. Dwoił się i troił. Obiecywał, , reformował, negocjował i przepraszał za nieswoje winy. Aż zapadł na zdrowiu. Opieka zdrowotna to w każdym kapitalizmie ulubiony chłopiec do bicia. Dostało się więc także dzielnemu Profesorowi. Ludzie zapamiętają nie to, co dobrego zrobił, ale to, że się zmęczył. I po co mu to? Nie lepiej było, leczyć ludzi zamiast leczyć chory system?
Z marketingowego podwórka: copywriter Katarzyna Ratajczyk została szefową promocji Warszawy. Mówiąc niezbyt elegancko lecz erudycyjnie: z baby król. Inicjuje promocję miejskiej turystyki zagranicznej i inwestycji zagranicznych. Buduje koalicje zadaniowe z ministerstwami i instytutami. Dysponując budżetem, który marce globalnej z trudem starczyłby na porządną kampanię lokalną, promuje Warszawę w BBC World, CNN, najważniejszych tytułach prasowych i rynkach medialnych świata, włącznie z chińskim. Ale media rodzime tym się nie interesują, bo przecież ani nie oglądają zagranicznej telewizji ani nie czytają zagranicznej prasy. Groźnie wymachując nogą od stołka, wypominają jej brak kwalifikacji, ganiąc w szczególności za pomysł wyrzucania z okna atrapy fortepianu Chopina oraz inscenizacji Powstania w Getcie. (Swoją drogą, ciekawe, dlaczego sam pomysł inscenizacji Powstania w Getcie wywołuje oburzenie, skoro inscenizacja Powstania Warszawskiego zbiera co roku bardzo dobre recenzje.) Jestem pewien, że przyjemniej było pisać slogany i body copy do zagranicznych kosmetyków niż zarządzać promocją stolicy.
Dlaczego na tym nie poprzestała Katarzyna Ratajczyk i wielu jej podobnych? Skąd ta przemożna potrzeba zmiany ról? Z ambicji? Pychy? Głupoty? Z przekonania o własnej nieomylności?
Czy też z ciekawości? Z potrzeby zmierzenia się z nowym, trudnym wyzwaniem? A może z poczucia odpowiedzialności ? Zapewne ze wszystkiego naraz.
Ja jednak skłonny jestem dostrzegać w takich przypadkach pobudki szlachetne. Dlatego podziwiam neofitów za odwagę i odporność na surową krytykę. Za wytrwałość i wiarę, że znając wyzwanie z wielu stron, łatwiej dadzą mu radę. Podziwiam i często czuję wdzięczność, że przechodzą na drugą stronę. Że przechodzą zamiast mnie. Bo ja akurat nie mam czasu, siły albo odwagi przejść na druga stronę lustra.
Po drugiej stronie lustra, 01/2009
- Szczegóły
- Odsłony: 2048
Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg