W centrum Lądka Zdroju, dolnośląskiego kurortu, który mylony jest żartobliwie z Londynem (i vice versa), stoi dom zdrojowy „Wojciech” - wyniosła, siedemnastowieczna, dziś neobarokowa budowla z pięknie sklepioną kopułą. Po wojnie „Wojciech” stał na Placu Lenina, żeby było miło kurującym się tu rosyjskim oficerom z pobliskiej Legnicy. Dzisiaj stoi na Placu Mariańskim, żeby było miło Mariannie Orańskiej, szczególnie dla tych ziem zasłużonej królewnie niderlandzkiej.
Znak na kopule 06/2009
- Szczegóły
- Odsłony: 2394
Mało kto przygląda się uważnie ikonom. Dlatego nie trudno przeoczyć pewną drobną skazę na powierzchni kopuły budynku. U jej nasady, tuż nad wejściem frontowym, przez zielonkawą śniedź miedzianego pokrycia biegnie poziomo czarny pas. Pas poznaczony jest dwoma równoległymi szeregami żółtych plam. I gdyby ktoś, relaksując się na zdrojowej ławeczce, zechciał z nudów policzyć te plamy, to w górnym szeregu doliczyłby się dwunastu, a w dolnym ośmiu.
Dokładnie tyle, ile znaków mieści się w napisie „Solidarność ! Victoria”. (Koniecznie z wykrzyknikiem!) Napis został wykonany blisko 30 lat temu przez pewnego obywatela, powiedzmy, że miał na imię Wiesiek. To właśnie Wiesiek, mroźną nocą w styczniu 1982 roku – a więc w drugim miesiącu stanu wojennego, kiedy obowiązywała bezwzględna godzina milicyjna – z narażeniem życia i wolności wspiął się po oblodzonej drabince na dach „Wojciecha” i wymalował te dwa bardzo ważne dla Polski wyrazy. Wymalował je na znak protestu przeciwko wszystkiemu, z czym się nie zgadzał – od komuny po stan wojenny - na znak własnej, osobistej odwagi, wiary i nadziei oraz z okazji urodzin córki Lecha i Danuty Wałęsów, której nie bez powodu nadano znaczące imiona Marii Wiktorii.
Napis był czytelny tylko przez kilka godzin, bo nazajutrz, skoro świt, zamalowały go pospiesznie służby specjalne. Ale ślad pozostał. Kto wie, co znaczy, ten go czyta.
Dziś nie ma cenzury, nie ma komuny, jest wolność i dobrobyt. Zamiast haseł, na murach maluje się graffiti i wiszą billboardy. Można też czytać w popularnych tabloidach i portalach plotkarskich o skandalizującej Marii Wiktorii Wałęsie (l.27). Ostatnio, na przykład, pojawiła się u boku ojca, Lecha Wałęsy na oficjalnych obchodach dwudziestej rocznicy odzyskania wolności w t-shircie z błyszczącym napisem Celebrity nation.
A Wiesiek? Nie piszą o nim w gazetach, nie dali mu medali. Czy korzysta z tego, co wywalczył? Co się z nim dzieje? Co stało się z tysiącami jemu podobnych bezimiennych wykonawców szalonych albo heroicznych aktów protestu ? Czy wyemigrował do Irlandii lub Islandii? Czy też nadal mieszka w Lądku? A jeśli tak, to czy przechodzi obok kopuły „Wojciecha” z dumą czy z goryczą?
Profesor Janusz Czapiński twierdzi, że znajdujemy się obecnie na takim etapie rozwoju społecznego, w którym większość potrafi już zadbać o dobrobyt własny. Nie umiemy jeszcze dbać o dobrobyt wspólny. Być może dlatego nie wychodzą nam najlepiej wspólne obchody historycznych rocznic ani realizacja inwestycji publicznych, takich jak drogi, mosty, stadiony, koleje czy metro.
Z kolei Profesor Wilecki zauważa z niepokojem, że rośnie nowe pokolenie, które nie dość, że wszystko dostaje za darmo – bo o nic już walczyć nie trzeba i są przecież fundusze unijne – to jeszcze grymasi. Być może potwierdzeniem słuszności tej diagnozy była niska frekwencja w euro wyborach. Tylko niespełna ¼ obywateli czuje jakieś zobowiązania wobec Europy. I wobec tych, którzy - jak Wiesiek – walczyli jak mogli za naszą wolność.
Skoro tak, to znak, że trzeba nadal dojrzewać, pracowicie uprawiając to, co mamy pod kopułą.
Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg