Tym razem, Mecenas z Panią Marią sprzeczali się podczas podwieczorku na temat parytetu płci.  Przeczuwając,  że niewinne z pozoru przekomarzanie może przepoczwarzyć się  w poważną kłótnię. Gospodarz spróbował odwrócić ich uwagę:

 

  • Wasza rozmowa  przypomina spór na temat dystrybucji dotacji unijnych.  

 

Pierwszy   zareagował Student. Jego zdaniem, nie ma sensu  budowanie fabryk, na przykład,  w Polsce Wschodniej  , bo tam się żaden przemysł i tak nie rozwinie. Trzeba zostawić mieszkańcom  wolną rękę. Niech sami decydują, czym się chcą zajmować.


Pani Maria oburzyła się:

  • Takie jest myślenie  niesprawiedliwe. Należy wspierać słabszych  i wyrównywać szanse.  Po to przecież zapisaliśmy się do Unii.
  • Mecenas wszedł w temat jak w masło:  faktem jest, że  dopłaty dla właścicieli ziemi  nieuprawianej z powodu występowania na niej krzaków zagrożonych wyginięciem  (które rolnik polski uznawał dotąd  za chwasty) mogą u osób ponad przeciętnie wrażliwych  budzić pewien niepokój moralny.
  • Mój dobry Znajomy – ciągnął Mecenas – nabył w celach rekreacyjnych kilka hektarów ziemi na Mazurach wraz z  prawem do kilkutysięcznej corocznej dopłaty za powstrzymanie się od karczowania kępy takich krzaczków.
  • Których i tak by pewnie nie karczował – dodał Student.
  • A  jego sąsiad, autochton –  kontynuował Mecenas – który od zawsze mieszkał z żoną w sfatygowanej poniemieckiej chałupie i przez cały rok chodził w gumiakach i  waciaku …
  • Polski strój regionalny – skomentował Student.
  • Głównie zresztą siedział  na przyzbie i naprawiał bronę drutem. I dostał za nicnierobienie kilkanaście tysięcy.
  • I zmienił diametralnie obyczaje pod wpływem dotacji? – zapytał  Student.
  • Tak – potwierdził Mecenas. – Nie naprawia już brony drutem w gumiakach i waciaku na przyzbie lecz w izbie,  przed telewizorem plazmowym o przekątnej 65 cali.
  • No i dobrze. Zasłużył sobie na to ciężką pracą przez całe życie – powiedziała  Pani Maria.
  • No, może nie całe, bo to był autochton w średnim wieku, dość często pijący   –  wyjaśnił Mecenas.
  • I bronę naprawiający – uzupełnił Student.
  • No właśnie – Gospodarz poczuł, że należy  ponownie przesterować  temat  rozmowy.  – Być może  rośnie nam pokolenie, które przyzwyczaja się do korzystania z  infrastruktury i- było jie b yło -  obcego  kapitału , za darmo, bez żadnych zobowiązań, nie mówiąc o poczuciu wdzięczności. I w dodatku wolno grymasić. Czy, kiedy  skończą się dotacje, oni będą umieli albo będzie im się chciało  wziąć się do roboty? Żeby to wszystko utrzymać?

 

  • Wygląda na to, że  w narodowych strategiach wdrażania  funduszy unijnych nie przewidziano  takich subtelnych konsekwencji – zauważył Mecenas.
  • Unii zależy na zrównaniu szans – wymądrzał się Student. – Państwa Wspólnoty  nie chcą, żeby ubodzy sąsiedzi  zajmowali miejsca  pracy - które należą się   ich obywatelom - najmując się na budowie  lub do sprzątania mieszkań za pół lokalnej dniówki.
  • Jak to dziś u nas robią  Ukraińcy – uzupełniła Pani Maria. – A my,  w każdym razie niektórzy z nas – spojrzała znacząco po obecnych ale na nikim nie zatrzymała znacząco wzroku – czujemy się i zachowujemy się jak paniska. Chociaż  infrastrukturę  mamy, to  przecież nie za swoje.
  • Ja też wolałbym – zgodził się Gospodarz – żebyśmy nauczyli się wdzięczności dla krewniaków  z zagranicy , których podatki zasilają nasze inwestycje.
  • I żeby nikt nikogo nie  musiał traktować  jak tego  siostrzeńca ze wsi – Mecenas miał zawsze w zanadrzu jakieś błyskotliwe studium przypadku,  –  który jechał do Warszawy, żeby wyremontować wujkowi  mieszkanie. Wszyscy krewni z  wioski  zrzuci li  się, żeby kupić chłopakowi  nowy garnitur. Niech wygląda  w stolicy jak człowiek. Na widok siostrzeńca wujek bardzo się ucieszył: „O, to rozumiem”, powiedział z uznaniem. „Od razu do roboty ubrany!”
  • Kobiecie  by tak nie powiedział – zauważyła Pani Maria.
  • Bo kobieta  nie remontowałaby  mu mieszkania – odparował Student.


Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg