Żyją wśród nas. Łatwo ich rozpoznać, bo są inni niż wszyscy.  Każdy się z nimi zetknął. W szkole, w wojsku, w pracy, w urzędzie, na urlopie, w towarzystwie. Przeważnie jeden  przypada na grupę. Panuje powszechne i słuszne przekonanie, że lepiej trzymać się od nich z daleka.  Współżyje nam się  trudno. Po pierwsze, każdy z nich  ma zawsze odrobione lekcje. Wie wszystko najlepiej i wszystko najlepiej robi.  Wyrywa się do odpowiedzi, a nie zapytany, cały czas trzyma  rękę w górze. I zasłania tablicę, bo przeważnie siedzi w pierwszej ławce, vis a vis nauczyciela. Nauczyciele ich lubią. A oni im się podlizują. Mają same szóstki.  Nigdy nie podpowiadają, nie dają ściągać i nie dzielą się drugim śniadaniem.


W wojsku zgłaszają się na ochotnika do noszenia rkm-u.  W pracy, jako podwładni, nie donoszą na kolegów. Raczej – w poczuciu odpowiedzialności – informują przełożonych o zaobserwowanych nieprawidłowościach. Zupełnie nie nadają się  do pracy w zespole:  są egocentrykami i egoistami, nie nawiązują przyjaźni, nie lubią uzupełniać potencjału grupy  ani korzystać z potencjału innych. Traktuja siebie i świat wokół nich  bardzo poważnie. Nie rozumieją kawałów ani dowcipów. Nie cieszą się ani nie śmieją. Zamiast tego, ich usta wykrzywia czasem tężejący grymas. Malkontenci. Mają stosunek krytyczny do wszystkiego i – oprócz siebie – do wszystkich. Włącznie z szefami, którym, rzecz jasna,  nigdy tego nie okazują.  Trzymają się ściśle przepisów i regulaminów, wykonują powierzone im zadania z pedantyczną dokładnością zgodnie z  instrukcją i procedurami.   Nie znoszą  innowacji, bo zmiany są sprzeczne z ustaloną procedurą. Ukręcą łeb każdej reformie  jeśli nie mieści się w granicach ich  wyobraźni.  A wyobraźnię mają ciasną, w stanie atrofii. Nic, co się w niej mieści  nie będzie oryginalne ani odkrywcze. Trzeba jednak przyznać, że bywają pracowici, gotowi do poświęceń i po swojemu  uczciwi. Odsetek osobników inteligentnych występuje tu  w takiej samej proporcji jak  w społeczeństwie ogółem.  Cechuje ich też  zawsze wytrwałość, ambicja  i gotowość  do ostrej rywalizacji.


Szczególne zagrożenie dla społeczeństwa stanowią gdy pracują jako urzędnicy: to niezłomni legaliści i służbiści, z zapałem  wykonujący wszelkie polecenia zwierzchników. Nieprzekupni.  Przepisy mają w małym palcu i z niezrównanym mistrzostwem  nie udzielają  zgody,  odsyłają sprawy i petentów do kolejnych komórek oraz instancji.

 
Jako szefowi e są zmorą  podwładnych:  mają  o sobie tak wysokie mniemanie, że nie muszą nawet spoglądać  w lustro. Nie ufają nikomu. Nigdy nie dzielą się odpowiedzialnością. Wszystko robią sami,  wszystko i wszystkich kontrolując. Są bezwzględnie racjonalni i bezlitośnie pryncypialni. Nie znają  współczucia, nie stać ich na tolerancję nawet w stosunku do własnej biegunki. Nie dopuszczają najmniejszej  krytyki pod swoim adresem. Zawsze mają rację i, co więcej,  nigdy się nie mylą. Nie przyjmują żadnych zarzutów, traktując  je jako  podłe insynuacje i pomówienia.


Jak postępować  wobec nich?


 Lenie, pozoranci, cwaniacy, kombinatorzy, geszefciarze, pochlebcy i  obiboki żyją z nimi  w symbiozie. Wystarczy, że im czasem podkadzą,  zgadzając się z ostentacyjnym entuzjazmem ze wszystkim i na wszystko.  Zaskarbią tym sobie łaskawość  i przychylność, dystansując tych, którzy się stawiają.


Jeśli jednak masz własną wizję świata i swojego w nim miejsca, pamiętaj:  spotkawszy   na swojej drodze jednego z przedstawicieli tego gatunku, nie idź tą drogą! Zrób wszystko, by  ominąć go jak najszerszym   łukiem. Skręć albo zawróć. Im szybciej, tym mniejsze poniesiesz koszty. Bo kiedy dojdzie do konfrontacji, nie licz na  kompromis.  Ani  na niczyją pomoc. Zostaniesz sam. I przegrasz. Bo albo nie podejmiesz albo nie wytrzymasz walki na warunkach, których nie jesteś w stanie zaakceptować.


Chyba , że jesteś jednym z nich.


Jeśli jednak jesteś prymusem, to wiedziałeś o tym już w drugim akapicie. I po co miałbyś  to wszystko czytać?

Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg