Tym razem, podczas podwieczorku Mecenas z Panią Marią sprzeczali się wdzięcznie na temat parytetu płci. Przeczuwając, że niewinne z pozoru przekomarzanie może rozwinąć się w poważną kłótnię, Gospodarz spróbował odwrócić ich uwagę:– Wasza rozmowa przypomina mi spór na temat dystrybucji dotacji unijnych.
Student zareagował . Jego zdaniem, nie ma sensu budowanie fabryk w Polsce Wschodniej , bo tam się żaden przemysł i tak nie rozwinie. Trzeba zostawić mieszkańcom tych regionów wolną rękę. Niech sami decydują, czym się chcą zajmować.
Ubrany do roboty, 04/2010
- Szczegóły
- Odsłony: 2439
Pani Maria oburzyła się:
–Takie myślenie jest niesprawiedliwe. Należy wspierać słabszych i zrównywać szanse. Po to przecież zapisaliśmy się do Unii.
Mecenas zauważył, iż faktem jest, że dopłaty dla właścicieli ziemi nieuprawianej z powodu występowania na niej krzaków zagrożonych wyginięciem (które rolnik polski uznawał dotąd za chwasty) mogą u osób ponad przeciętnie wrażliwych budzić pewien niepokój moralny.
– Mój dobry Znajomy – ciągnął Mecenas – nabył w celach rekreacyjnych kilka hektarów ziemi na Mazurach wraz z prawem do kilkutysięcznej corocznej dopłaty za powstrzymanie się od karczowania kępy takich krzaczków.
– Których i tak by pewnie nie karczował – dodał Student.
– A jego sąsiad, autochton – kontynuował Mecenas – który od zawsze mieszkał z żoną w sfatygowanej poniemieckiej chałupie i przez cały rok chodził w gumiakach i waciaku …
– Uniwersalne ubranie robocze – skomentował Student.
– Głównie zresztą siedział na przyzbie i naprawiał bronę drutem. I dostał za nicnierobienie kilkanaście tysięcy.
– Bo miał więcej tych krzaków? – upewnił się Student.
– Tak, znacznie więcej – potwierdził Mecenas. – I pod wpływem dotacji zmienił diametralnie obyczaje. Nie naprawia już brony drutem w gumiakach i waciaku na przyzbie. Lecz w izbie, przed telewizorem plazmowym o przekątnej 65 cali.
– No i dobrze. Zasłużył sobie na to ciężka pracą przez całe życie – powiedziała Pani Maria.
– No, może nie całe, bo to był autochton w średnim wieku. Często pijący. – wyjaśnił Mecenas.
– I bronę naprawiający – uzupełnił Student.
– No właśnie – Gospodarz spróbował ponownie zmienić temat konwersacji. – Być może rośnie nam pokolenie, które przyzwyczaja się do korzystania z infrastruktury i kapitału ludzkiego, za darmo, bez żadnych zobowiązań, nie mówiąc o poczuciu wdzięczności. I w dodatku wolno grymasić. Czy, kiedy skończą się dotacje, będą umieli albo będzie im się chciało wziąć się do roboty? Żeby to wszystko utrzymać?
– Wygląda na to, że w narodowych strategiach wdrażania funduszy unijnych nie przewidziano takich subtelnych konsekwencji – zauważył Mecenas.
– Unii zależy na zrównaniu szans – wymądrzał się Student. – Państwa Wspólnoty nie chcą, żeby ubodzy sąsiedzi zabierali miejsca pracy ich obywatelom, najmując się na budowie lub do sprzątania mieszkań za pół dniówki.
– Jak dziś u nas Ukraińcy – uzupełniła Pani Maria. – A my, w każdym razie niektórzy z nas – spojrzała znacząco po obecnych ale nie zatrzymała wzroku na żadnym z obecnych – czujemy się i zachowujemy się jak paniska. Chociaż infrastrukturę mamy przecież nie za swoje.
– Ja też wolałbym – zgodził się Gospodarz – żebyśmy nauczyli się wdzięczności dla krewniaków z zagranicy , których podatki zasilają nasze inwestycje.
– I żeby nikt nikogo nie musiał traktować jak tego siostrzeńca ze wsi – Mecenas miał zawsze w zanadrzu jakieś błyskotliwe studium przypadku, – który jechał do Warszawy, żeby wyremontować wujkowi mieszkanie. Wszyscy krewni z wioski zrzuci li się, żeby kupić chłopakowi nowy garnitur. Niech w stolicy wygląda jak człowiek. Na widok siostrzeńca wujek bardzo się ucieszył: „O, to rozumiem”, powiedział z uznaniem. „Od razu do roboty ubrany!”
– Kobiecie by tak nie powiedział – zauważyła Pani Maria.
– Bo kobieta nie remontowałaby mu mieszkania – odparował Student.
Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg