Drukuj
Odsłony: 2691

Na pomysł założenia chóru wpadła Żona Gospodarza. Podczas jednego z comiesięcznych podwieczorków zasugerowała, by z okazji zbliżających się jej urodzin goście, w ramach prezentu, odśpiewali Odę do radości. Gospodarz, człowiek nieco starszej daty, kulturalny i rozważny, zaakceptował pomysł z uczuciem ulgi. Szczerze mówiąc, z powodu gwałtownie pogłębiającej się polaryzacji poglądów podczas podwieczorków coraz częściej zapadało kłopotliwe milczenie. Raz po raz goście gryźli się w język, by powstrzymać się od wywołania drażliwego tematu, który mógłby wywołać spory i emocje tak gwałtowne, że w etykiecie towarzyskiej brakowało sposobów na ich złagodzenie. Doszło do tego, że jeden z uczestników spotkania po wyczerpaniu racjonalnych argumentów sięgnął po inwektywy i słowa nieprzyzwoite, po czym puścił podwieczorek bez pożegnania, trzaskając drzwiami. A poszło o brzozę i mgłę.

     - To dobry pomysł. Stwórzmy chór - zaproponował Gospodarz. - Co państwo o tym sądzą?

Pierwszy zareagował, jak zwykle, Mecenas, przyjaciel Gospodarza, który szamotał się między arystokratycznymi manierami a przywiązaniem do socjalistycznego sposobu myślenia. Mecenas miał zawsze w zanadrzu jakieś błyskotliwe studium przypadku.
- U nas w palestrze też kiedyś był chór. Pięknie śpiewali wszyscy razem: sędziowie, prokuratorzy i adwokaci.
- A klawisze i skazani? - rzucił prowokacyjnie Student.
- Oni mieli inny repertuar.

Pani Maria, kobieta nieco porywcza w średnim wieku, właścicielka wciąż dobrze prosperującego zakładu kosmetycznego, była za. - No właśnie. A jaki będzie nasz repertuar? – zapytała.

- Przede wszystkim, pani Mario, trzeba mieć dobry słuch – zauważył Student, który zawsze prowokował, kwestionował i podważał.
- O to niech się pan nie martwi. Osób głuchoniemych nie przyjmujemy.
- To jest politycznie niepoprawna dyskryminacja.
- Moim zdaniem, przede wszystkim potrzeba nam dyrygenta – stwierdził Gospodarz. – Chór to praca zespołowa. Dobry dyrygent potrafi postawić na nogi każdy chór.
- Moja siostrzenica studiuje na akademii muzycznej. Może nas poprowadzić – zaproponowała nepotystycznie Pani Maria.

Innych kandydatur nie było, więc postanowiono złożyć odpowiednią propozycję Pani Zosi.
- Repertuar powinniśmy wybrać demokratycznie - oświadczył zdecydowanie Mecenas.
- Czyli jak? – zapytał Student. – Większością głosów? To jest najsłabsza forma demokracji. Zwłaszcza, gdy dopuści się do głosu tych, którzy fałszują.
- Czy to ma być jakaś aluzja? – zjeżyła się Pani Maria.
- Trzeba będzie wszystko nagrywać – zauważył Mecenas refleksyjnie i jakby trochę nie na temat.
- Proszę państwa, bądźmy konstruktywni. – zaapelował Gospodarz. - Może rzeczywiście zastanówmy się nad repertuarem. Mamy już Odę do radości. Proszę o dalsze propozycje.
- Budujemy nowy dom – wyrwał się Mecenas.
- A fe, Panie Mecenasie! Cóż to za paskudna komunistyczna propaganda! To już rozdział zamknięty. Trzeba nam prawdziwej pieśni narodowo-patriotycznej, która wzmacnia więzi w narodzie, w rodzaju Boże coś Polskę.
- To sobie Pani może śpiewać w kościele – warknął Student.
- Panu też by nie zaszkodziło.
- Może na przykład Szwoleżerowie? – Mecenas zanucił refren: - Więc pijmy zdro-wie, szwoleżer-ro-wie … Tradycyjna wesoła polska pieśń żołnierska. Ma ładne słowa i melodię.
- Tradycyjna pieśń pijacka. Ja nie jestem szwoleżerem. I nie zamierzam być markietanką – oburzyła się pani Maria.
- W takim razie Panie Janie. To pogodny, klasyczny i międzynarodowy kanon, na dwa albo cztery głosy. Wszyscy to znają – rzucił pojednawczo Gospodarz.
- A nie możemy jednym głosem? Na przykład Miasteczko Bełz – Student poszedł na całość.
- No nie, to ja się chyba wypisuję – powiedziała Pani Maria.
- Może więc napiszemy własny utwór? – wpadł na pomysł Gospodarz.
- Niech każdy napisze jedną zwrotkę według własnych potrzeb – ożywił się Mecenas. – Pani Zosia skomponuje melodię, a potem wszyscy razem zaśpiewamy.
    - Ja na pewno nie będę śpiewała żadnych libertyńskich bzdur - oświadczyła pani Maria, patrząc wymownie na Studenta.
- W takim razie każdy sam zaśpiewa swoją zwrotkę. I będziemy mieli prawdziwy chór wujów – podsumował Student.
Repertuaru nie uzgodniono. I coraz mniejsze nadzieje pokładane są w dyrygencie.


-----------------------
PS. Czytelnikom, których zaniepokoił brak udziału Żony Gospodarza w dyskusji wyjaśniam, że akurat parzyła herbatę w kuchni.

 

 

Leszek Stafiej
Gwoździem w mózg
Czerwiec 2013



Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg