Już po raz dziewiąty byłem na festiwalu Golden Drum w Portoroż, Słowenia.  Czytelnikom, którzy po tym zdaniu opuszczają nasz felieton serdecznie dziękujemy.

A czymże innym jest wykorzystanie dzieci do reklamowania produktów, z którymi nie mają nic lub mają niewiele wspólnego? 

Zwolennicy i przeciwnicy programu telewizyjnego Wielki Brat.

Mój dobry znajomy opowiedział mi taką oto  historię: pewnego dnia zadzwoniła do niego Koleżanka. Koleżanka mu się podoba, lubi ją i ceni, chociaż widuje się z nią sporadycznie, znacznie rzadziej niż by chciał.

Jak co roku, w grudniu,  trwają poszukiwania prawdziwego Świętego Mikołaja. Szukamy go wśród tysięcy kiczowatych  gnomów i krasnali, którymi – jak robactwem - zaroiły się ulice i supermarkety miast i wsi.

Latawiec, dmuchawiec, wiatr i krawat

Wpadł mi  w ręce zeszyt „Gazety wyborczej” z cyklu Szkoła z klasą. Zeszyt nosi tytuł  Myślę więc jestem. O, coś dla mnie, pomyślałem - bo lubię się czasem zamyślić.

Kodeks postępowania dla pracowników

Mój znajomy socjolog twierdzi, że kultura nie nadąża dziś za szybkim tempem rozwoju technologicznego. Nie tylko zanikają stare praktyki i obyczaje, ale nie zdążają powstać  nowe.

*Ostrzeżenie: Tekst zawiera elementy eksperymentu na ludziach. 

  Przychodzi Klient do Agencji i mówi: — Proszę mi przygotować projekt kampanii multimedialnej.Na to Agencja żartobliwie: —

Moja dobra Znajoma ma dom na skraju małej wioski na Mazurach. Spędza tam cieplejszą połowę roku.

Przychodzi facet do baru i zamawia setkę:
- Ale szybko, szybko — mówi - bo zaraz się zacznie.

Jechałem sobie samochodem do Wałbrzycha na walne zgromadzenie akcjonariuszy. Koniec tygodnia, miła, jesienna aura łagodziła tradycyjną niedrożność trasy Warszawa-Wrocław. Tuż przed Bełchatowem wstąpiłem na stację benzynową oflagowaną tymczasową tożsamością Polskiego Koncernu Naftowego.

Crackfilm w Krakowie

Jeszcze niedawno na Superexpresie psy wieszano, że prymitywny tabloid. Dziś, na tle nowej konkurencji,  to zaskakująco ambitny dziennik dla wyrobionych i wymagających czytelników.

O profesjonaliźmie reżyserow filmów reklamowych.

Siedzimy na murku w pierwszym kwietniowym słońcu i pijemy piwko: sąsiad Benek florysta (przecież nie ‘kwiaciarz’), Andrzej - dyrektor znanej firmy szkoleniowej, który znowu mieszka z Mamą, Piotrek - właściciel małej myjni za rogiem, Bogdan, syn Dozorcy - dziś sam Dozorca, Pan Włodek, rencista spod siódemki, który jak zwykle się do nas przysiadł, i ja.

Gdyby wierzyć mediom, gdyby brać poważnie to, co nam donoszą na temat otaczającej nas rzeczywistości, to większość z nas powinna dojść do wniosku, że żyje w świecie wirtualnym.

Odwiedził mnie znajomy John z Londynu. Dawno nie był w Warszawie. Zachwyciły go zmiany: tyle nowych domów, mostów, pełno młodych, kolorowych ludzi, eleganckie witryny, niezłe auta i dużo zieleni.

O nieporadnej rządowej kampanii pro-unijnej.

Pewien mój dobry Znajomy żalił się, że tegoroczne święta nie najlepiej się dla niego skończyły.

Marketing to działalność zmierzająca do osiągania zysku poprzez kreowanie, pobudzanie i zaspokajanie potrzeb.

Była pierwsza połowa lat osiemdziesiątych. Mieszkało się wtedy przeważnie w blokach z wielkiej płyty. Na jedenastym piętrze były cztery mieszkania.

Felieton - o programie "oblicza Mediów" dotyczącym reklamy społecznej prowadzonym przez Piotra Kraśko

Co ja mam w twarzy? No, co ja mam w twarzy? – pytają męskie podobizny  z billboardów wyborczych. Cóż  za imponujący legion wybitnych indywidualności  osacza nas jak okiem sięgnąć od morza do Tatr.

Propozycja kampanii reklamowej pod hasłem: "Polska: przygoda z happy endem".Skoro mamy już wchodzić do tej Unii, to postanowiłem sprawdzić, jak tam jest.

- Żyjemy w zmianie – cieszy się Jac Jakubowski, psycholog biznesu, animator społeczny. – W organizacji uczącej się najważniejsza jest gotowość do zmiany.

O jakości usług w Polsce.

Kiedy  mój czteroletni siostrzeniec przegrywa, to albo wpada w furię  albo obraża się na wszystkich. Jego starsza o dwa lata siostra zawsze szuka winnych swojej porażki.

Wańka-wstańka wcale nie zginła. Tyle że zamiast w sklepach zabawkowych, występuje dziś w świecie ludzkich zachowań.

Gdyby nie Coca-Cola i Adidas, nie miałby dość śmiałości pierwszy miesięcznik marketingu i sprzedaży Brief, by  wypowiadać się na temat  autonomii Tybetu, zwłaszcza  tu, na tej skromnej, ostatniej stronie. 

Ich łacińska nazwa beta vulgaris może świadczyć o tym, że w antypatii do nich nie jestem odosobniony, ale to wniosek naciągany. Znane są i stosowane w licznych odmianach. Z braku miejsca wymienię tylko kilka podstawowych.

Wielu opiniotwórców, w tym dziennikarzy, nadal traktuje reklamę jak temat, o którym nie mówi się w dobrym towarzystwie, a jeśli się mówi, to w dobrym tonie jest mówić źle.

O wyniku wyborczym Samoobrony.

Wciąż uczymy się smaku. Brakuje go wielu ważnym i pożytecznym dziedzinom naszego życia - od polityki po sądownictwo i służbę zdrowia.

Niewykluczone, a nawet prawie pewne, że Melchior Wańkowicz najpierw sparafrazował sienkiewiczowskie "ku pokrzepieniu serc" na epigram "historia krzepi", a potem przekornie zamienił go - za niezłe pieniądze - na słynny dziś slogan "cukier krzepi".

Żaden klient nie kupi reklamy, której nie rozumie, ani reklamy, której nie lubi.

Pytano Polaków, czy lubią seks w reklamie. Ponad 25 proc. lubi, około 17 proc. nie znosi, kolejne 25 proc. lubi, kiedy jest uzasadniony, a pozostałym jest to obojętne.

Można powiedzieć, że reklama obiecuje znacznie więcej niż powinna.

Reklamy, jak kobiety, dzielą się na dobre i złe. Ale i jedne, i drugie uwodzą. Bez względu na styl.  Zazwyczaj robią to tak, jak się noszą: jedne powściągliwie, inne wyzywająco. Jedne delikatnym makijażem, inne grubą, wyzywającą tapetą. Zapięte po szyję (na szczęście coraz rzadziej) albo tak opięte, że gorzej niż gołe (czyli właściwie lepiej).

Kiedy to czytasz, Czytelniku, słowo się rzekło, kobyłka u płota, widziały gały co brały, emocje opadły, klamka zapadła - mamy nowego Prezydenta.

Były sobie dwie siostry, Wisia i Misia.

W jednym stały domku. Wisia na dole, Misia na górze. Misia spokojna, nie wadziła nikomu.

My naszą nową polską kulturę biznesu budujemy zaledwie lat dziesięć.

Kto z nas nie miał kiedyś ochoty, żeby  znaleźć się po tej drugiej stronie?
Choćby na chwilę, na próbę,  zobaczyć,  jak to jest.

Kradzież pomysłów przez szefów i współpracowników.

Kiedy w roku 1992 wraz z Jagną Skoczylas i Andrzejem Kijanowskim, założycielami pierwszego studia nagrań w Radiu Zet, otworzyliśmy Studio 1 przy Mochnackiego 4 w Warszawie, postanowiliśmy reklamować tam między innymi premiery teatralne, najpierw warszawskie, a potem z całego kraju.